IT'S YOUR LIFE JUST TAKE IT !



Tytuł wprawdzie mówi sam za siebie, ale nie do końca wiadomo co się pod nim kryje ...
Niewiadomą jest bowiem to, że Życie to Pasja a pasja to życie, które trzeba BRAĆ( Take it) rękami i nogami, z ziemi i z powietrza.
O tym skąd jeszcze i jak można ją chwytać pokażę Wam na moim przykładzie...

Proszę bardzo :* ! oto moja HISTORIA : .



    Mała miejscowość z której wszędzie jest blisko a tak naprawdę wszędzie jest daleko. Mały chłopiec który chce być wielki, ale nie może wydostać się i ruszyć w drogę po sukces. To właśnie początek mojej historii… 
Historii chłopca który pragnął osiągnąć wiele a jedynym miejscem z którego mógł czerpać inspiracje, były media.
      Mieszkając w Lęborku zawsze miałem wielkie marzenia. Chciałem być kimś wielkim. Chciałem się wyróżniać i robić coś innego. Ciężko jest jednak stwierdzić kiedy to wszystko się zaczęło. Chyba od kiedy postawiłem pierwszy krok ? 
Jako młodzieniaszek bardzo lubiłem biegać, skakać, i robić cokolwiek … Tak więc najkochańsi rodzice zapisali mnie na kung fu … tam miałem wyładować swoją energię podczas treningu no i troszkę się wychować.
       Tak właśnie było … Ciągłe pompki za gadanie i nie słuchanie trenera, to chyba to co najbardziej zapadło mi w pamięci. oj… przepraszam … jest coś jeszcze. Co? SALTO ! Kiedy na jednych zajęciach uczyliśmy się przewrotu w przód, moje życie totalnie odwróciło się o 180 stopni. Chciałem więcej .. więcej .. wpychałem się w kolejkę i za wszelką cenę pragnąłem zrobić kolejne powtórzenie. Próbowałem z całych sił, aż w końcu ostatnie powtórzenie …. Myśl: „ Spróbuję w powietrzu” Nabierając prędkości przy nabiegu pojawiało się co raz więcej myśli „ Nie uda Ci się !, Jak to w powietrzu ? STÓJ ! STOPP” … „ ZROBIĘ TO !” Ostatnia myśl dała mocny impuls do nóg, które natychmiastowo dały mi wysokości by wykonać element... Oczywiście spadłem na tyłek … W oczach pojawiło się milion iskier, a źrenice były otwarte szeroko jak drzwi do kościoła w niedzielę. „CHCĘ WIĘCEJ” – krzyczałem. Jednak czas zajęć dobiegł końca. Każde kolejne zajęcia przebiegały po staremu a ja wciąż myślałem o kolejnym skoku. Ciągła rutyna nie zaspokoiła potrzeb młodego. Tylko co tu teraz robić ? 
W Lęborku zbudowana została pływalnia miejska, a chwilę potem ruszyły zajęcia z pływania. Nie mogłem więc przejść obok tego obojętnie. Pojechałem z mamą i wybłagałem 4 lata trenowania. . . . UMIEM PŁYWAĆ !
W ostatnich dniach mojego trenowania poszedłem na urodziny do kuzyna Kamila. Imprezka jak to imprezka .. dużo słodyczy i kreatywne zabawy z najlepszym kuzynostwem na świecie. Podczas tych wspaniałych zabaw, najstarszy kuzyn-Daniel powiedział, że zaczął trenować le parkour. Mega zaciekawieni zaczęliśmy dopytywać co to … jak to … gdzie. ..itd. Już w drodze powrotnej do domu czułem, że moje spojrzenie na świat się zmieniło. Rozglądałem się w koło i szukałem barierek, murków i innych rzeczy przez które będę mógł spróbować coś zrobić ( tylko co?). Daniel pokazał nam jeden podstawowy skok i się zaczęło ! . Wraz z Kamilem zaczęliśmy trenować i to do tego stopnia intensywnie, że nabawiłem się choroby Osgood Schlattera która za młodego bardzo uniemożliwiała mi dobrowolne obciążanie stawów ekstremalnymi skokami. Starając się pogodzić ból i trening zmuszony byłem do treningów które nie będą obciążać mi nogi. Oprócz tego wykonywałem naprawdę bardzo dużo treningów siłowych w celu wzmocnienia swojego ciała. Gdy ból ustał a ciało było gotowe zacząłem trenować Free Run który zawierał w sobie elementy akrobatyczne. 

Jak tylko nauczyłem się pierwszych salt, poczułem, że to właśnie to mnie zawsze najbardziej kręciło i tylko tego pragnę. Oglądając filmiki doszkalałem się i wciąż szedłem do przodu. Siła przyciągania sprawiła, że w niedługim czasie poznałem ludzi którzy podzielają moją pasję. Trenując razem, z małego miasteczka przenieśliśmy się do TRÓJMIASTA. Wybór kierunku studiów nie był trudny , bo od zawsze chciałem studiować na AWF, by rzecz jasna móc trenować na tamtejszych salach. Aby mieć ciągły i bliski dostęp do spełniania swoich marzeń – zamieszkałem w akademiku. Minęły dwa lata... w moim życiu nawarstwiło się wiele przykrych sytuacji, które odebrały mi radość i chęć do treningów. Byłem w kropce. Co zrobić by znów wrócić na tor … nie chce mi się.


Wtedy zobaczyłem Ją … Wspaniałą , Zjawiskową, Uśmiechniętą , Utalentowaną , Przesiąkniętą pasją – indywidualistkę. Tancerkę która swoją aparycją i charyzmą sprawiała, że w oczach znowu pojawiło mi się milion iskierek … (no i to porównanie z kościołem). Nie wiedziałem o co chodzi … Widziałem jak tańczy i czułem, że moje serce tańczy razem z nią. CZUŁEM, że moja miłość wróciła .. choć w sumie nie miała skąd wracać skoro to było pierwsze spotkanie. Zainspirowany jej radością z życia nie ustąpiłem ani na chwilę w staraniach by była moją jedyną , niepowtarzalną … PRZYJACIÓŁKĄ. Zaczęliśmy razem trenować … potem spotykać się … potem spotykać się a potem trenować .. a potem … nie mogłem jej już nikomu „DAĆ” .. nawet powiedziałem: „NIE DAM CIĘ” by wiedziała, że ma przechlapane i teraz to tak już do końca … Wspólne dzielenie się aktywną pasją i miłością doprowadziło nas do miejsca w którym teraz jesteśmy. Do tego jakimi ludzmi wspólnie się staliśmy i jak chcieliśmy być nazywani. Tak powstała Idea „Fit Lovers”. Ja i ona … prawdziwi we wszystkim co robimy .. pragniemy inspirować ludzi tak jak kiedyś zainspirowała mnie Pamela. Pragniemy pokazywać ludziom harmonię duszy i ciała oraz wielu rzeczy które pomagają ją osiągnąć. Naszą pasją i największą miłością jest więc AŻ ŻYCIE … nasze, wasze, ich … A poprzez dobre fundamenty zbudowanie sobie solidnej konstrukcji która przetrzyma wszystko … nawet Cheat meal ;D.


Bo życie jest jedno i jak teraz czegoś nie zrobimy to kiedy ? .















2 komentarze: